Fort Zbarż, 19 czerwca 2014.

Często przemierzamy setki lub nawet  tysiące kilometrów aby zanurzyć się  w jakimś ciekawym miejscu. Wyjeżdżamy bladym świtem, robimy jednego lub dwa szybkie nury i wracamy późną nocą. W międzyczasie ciśnie nam się na usta komentarz księżniczki mieszkającej za siedmioma górami i siedmioma rzekami. Wyobraźmy więc sobie następującą sytuację: wsiadam w samochód i za 10 minut jestem na miejscu. I nawet brak butli nie psuje humoru- przecież skoczę po nią w czasie gdy partnerzy będą szykować sprzęt. Fantastyka? Niekoniecznie. W Boże Ciało (czyli czwartek) o godzinie 8 rano spotkaliśmy się na warszawskim Okęciu przy ulicy Wirażowej aby zanurkować w Forcie Zbarż.  Wstrzeliliśmy się jakimś cudem w okno pogodowe. Słońce jak u Emada. Żadnych obcych nurków- pewnie poszli sypać kwiatki na procesji. Parking przestronny i wybrukowany. Zejście do wody takie sobie, ale dla komandosów z HKP Wanda to nie problem. Pod wodą miłe zaskoczenie. Dużo życia zarówno w skali makro jak i mikro. Momentami przejrzystość kilka metrów a gra światła jak w cenotach.  Dla chętnych na wrakowe też coś się znajdzie. Szperając w zaroślach łatwo uzupełnimy  kolekcję haczyków i błystek. Zalane koszary robią wrażenie a obecność prześwitu pomiędzy lustrem wody a sklepieniem wydatnie zmniejsza stres nurkowania w przestrzeni zamkniętej. Jednym słowem mówiąc bardzo udane i relaksujące nurkowanie. Jeszcze tam kiedyś wrócimy.

Zdjęcia: Magdalena Pędzisz, Piotr Kowalski.