Obóz, j. Powidzkie, 1993:

W roku 1993 stwierdziliśmy że czas poszukać innego miejsca na nasz obóz. Jezioro Pluszno, gdzie przez lata mieliśmy obozy, mimo pięknych okoliczności przyrody stawało się z roku na rok coraz bardziej zanieczyszczone. Widoczność spadła tak dramatycznie, że prowadzenie szkolenia pod wodą stawało pod znakiem zapytania. Potrzebowaliśmy miejsca na obóz z dobrym dostępem do wody, z odpowiednimi do szkolenia głębokościami i czystą wodą. Kurs 92/93 był wyjątkowo liczny, ważne więc też było zaplecze i to żeby było wszędzie blisko. Akurat klubowi „Zorba” z Wrocławia znudził się Giewartów nad Jeziorem Powidzkim. Przejęliśmy po nich miejsce. Trafiliśmy w dziesiątkę.

W pierwszym tygodniu obozu pogoda nie rozpieszczała nas, wiało i lało. Spuszczanie powietrza z wszystkich posiadanych piłek plażowych miało odczynić czar złej pogody. Starano się też ignorować kaprysy aury, lansując modę niezależną od pory dnia i roku. Nie zważano też na niską temperaturę wody, która z trudem osiągała 16stopni. Gusła odprawione nad piłkami plażowymi poskutkowały, nadszedł  dzień w który zobaczyliśmy słońce. A potem to zrobiło się za gorąco.

Nie obyło się bez problemów. Jeden to kolejki, drugi ocena odległości na wodzie. Codziennie rozentuzjazmowany tłum chętnych do pływania, musiał godzić się z tym że do wody wchodzić ma gęsiego. Nieustannie też musieliśmy rozwiązywać problemu odległości. Zawsze dystans między bojami w ocenie pływających był dłuższy niż podany przez prowadzących ćwiczenia oraz odległość na drugi brzeg zmieniała się wraz z stopniem wyszkolenia. Jako ciekawostkę  obozową należy dodać, że po raz pierwszy z uwagi na dużą ilość kursantów zastosowaliśmy do kontroli zaliczeń ćwiczeń podwodnych specjalny hełm zwany „gadaczem” dzięki któremu łatwo było się porozumieć z prowadzącym ćwiczenia pod wodą instruktorem.

Obóz należał do udanych, wydaliśmy 35 patentów nurka z pierwszą gwiazdką a wiele osób z tego kursu na lata związało się z naszym klubem.

Zdjęcia: uczestnicy obozu.