Choinka, 15 grudnia 2018.

Jak co roku udaliśmy się do Giewartowa by w dniu ryby uwolnić z rąk oprawców karpia i wypuścić go na wolność w jeziorze Powidzkim. Pogoda nie była najlepsza, zimno , pochmurno i deszczowo. Wielu to zniechęciło ale najtwardsi nie zawiedli. Oprawców dopadliśmy w Powidzu. Nie było łatwo odebrać im biedne umęczone stworzenia. Po ciężkich bojach ocierając się prawie o rękoczyny odzyskaliśmy dwa karpie. Chcieliśmy też uwolnić jesiotry, ale się nie udało. Później poszło łatwo mimo, że woda zimna i mętna a widoczność słaba. Choinki w tym roku nie topiliśmy wychodząc z założenia że dość już ich w tym miejscu zatopiono i robi się śmietnik. Później latem nasze świąteczne choinki wyglądają żałośnie i smutno. Miejscem uwolnienia naszych przyjaciół był Manhattan. Po dopłynięciu na miejsce okazało się ze stoi tam nasza zeszłoroczna choinka wobec tego stała się centrum uroczystości. Ryby z początku nieśmiało, później coraz rączej zaczęły pływać nie mogąc uwierzyć w nagłą odmianę losu. O dziwo nasze karpie nie odpłynęły od Manhattanu, pływały pomiędzy pomostami a nawet towarzyszyły nam jak bliscy podwodni  partnerzy. Gdy odpływaliśmy machały nam na pożegnanie ogonami.

Ps.

Manhattan zaczyna obrastać gąbkami znaczy jezioro go polubiło.

Zdjęcia: Piotr Kowalski, Paweł Gurtowski