Giewartów, 21 grudnia 2013.

W ostatnią sobotę 21. grudnia jak co roku uroczyście topiliśmy choinkę i wypuszczaliśmy rybę. Już po raz drugi z rzędu uroczystości miały miejsce w jeziorze Powidz, dokładnie w miejscu naszych obozów. Pogoda była słoneczna, było ciepło jak chyba nigdy jeszcze na wyjazdach choinkowych, prawie jak w lipcu na obozie . Zeszliśmy pod wodę w ostatnich godzinach astronomicznej jesieni. Choinka nie miała ozdób by nie zaśmiecać jeziora a ryba była karpiem wykupionym z rąk handlarza oprawcy bazarowego. Wypuszczaniem karpia wigilijnego do jeziora po raz kolejny chcieliśmy wyrazić nasz sprzeciw przeciwko okrutnemu traktowaniu tych stworzeń. Jest dla nas niepojęte, że w dniach  przepełnionych miłosierdziem i radością bożych narodzin w kraju katolickim mordujemy karpie  zadając im długie i okrutne cierpienia. Złowiony karp w niesłychanym ścisku często bez wody transportowany jest do sklepów, tam w podobnych warunkach czeka na sprzedaż nawet dwa tygodnie. Sprzedawcy jeszcze żywego karpia pakują w torby foliowe i reklamówki gdzie bez powietrza niesiony jest do domu.  Tam czeka na śmierć której forma i rodzaj zależy od inwencji jego właściciela i kata. Naszego karpia kupiliśmy w Słupcy u tego samego sprzedawcy co w zeszłym roku. Pan sprzedawca rozpoznał nas traktując jak nieszkodliwych dziwaków kupujących ryby w celu darowania im wolności. Jego towar kłębił się w plastikowej beczce wypełnioną cieczą pozbawioną tlenu za to przepełniona śluzem ryb. W beczce między karpiami znaleźliśmy suma. Sum był w opłakanym stanie poraniony i zmaltretowany do granic wytrzymałości. Zabraliśmy go też ze sobą. Nasze ryby wypuściliśmy przy choince na pierwszej platformie na 5m  (uczestnicy obozów wiedzą która to jest). Karp wykazywał jeszcze całkiem sporo żywotności, pomachał nam płetwami i szybko się oddalił. Sum bidula ledwo utrzymywał się przy platformie być może jego stan i stres nie pozwolą przeżyć, ale przynajmniej umrze godnie. Zasługiwał na to, był piękny

Zdjęcia: Piotr Kowalski.