Kamieniołomy Kostrza i Rogoźnica 1985

Mniej więcej około roku 1985 odkryliśmy, że istnieje coś takiego jak kamieniołomy zalane wodą i że można w nich nurkować. Zaczęło się od tego, że zaprzyjaźniony klub płetwonurków Łączność  zaproponował nam kilka miejsc w autobusie na wyjazd nurkowy do Kostrzy. Pojechaliśmy, no i.. wow, złapaliśmy bakcyla.

Zaczęliśmy wyjeżdżać do Wałbrzycha coraz częściej. Początkowo nurkowaliśmy tylko w Rogoźnicy (Gros -Rosen)  i Kostrzy, później gdy poznaliśmy płetwonurków z Wałbrzyskiej Amy poszerzyliśmy rejon eksploracji. O obu kamieniołomach jako o miejscach nurkowych można mówić w czasie przeszłym. Gros-Rosen leżało na terenie muzeum obozu koncentracyjnego i z biegiem lat wejście na jego teren stawało się coraz trudniejsze. Kostrza niestety znikła. Chyba w roku 92 wypompowano z niej wodę i podjęto na nowo wydobycie granitu (patrz strona Kamieniołomy 1992).

Kostrza była legendą, czymś takim jak Zakrzówek przed, tzw. „remontem”. Był to kamieniołom o głębokości czterdziestu metrów i bardzo czystej wodzie. Na dnie było kilka „zabawek”, między innymi wagonik górniczy. Przyjeżdżaliśmy do Kostrzy przeważnie na kilka dni, często nocując pod namiotami, gdyż miejsca na biwak było sporo a okolica urokliwa. Nad Kostrzą narodził się Dziadek Zbyszek.

Ksywka Zbyszka wzięła się stąd, że na którymś z biwaków nad Kostrzą do naszego ogniska zawitał zastęp zuchów jakiegoś obozu wędrownego. Zbyszek tak zajmująco snuł opowieści przy ognisku, że zuchy raz po raz prosiły go: – „Dziadku opowiedz nam jeszcze jedna bajkę”.
Na zdjęciu Dziadek, czyli Zbyszek Kuśnierz – nasz legendarny instruktor M2 CMAS w pancernej piance marki Stomil poddaje się porannej toalecie. W roli golibrody Koziołek.

Na zdjęciach widoczne są skafandry z charakterystycznym kółkiem na piersiach. Są to skafandry produkcji radzieckiej – niezbyt trwałe, ale cenione za to, że były jednoczęściowe, czyli bardziej szczelne niż Stomile. Radziecki jest też widoczny na zdjęciu zestaw butlowy „Ukraina 2”, z charakterystycznym łącznikiem między butlowym. Mieliśmy dwa takie zestawy. Uznawane były w klubie za nowoczesne i wygodne, pomimo dość skomplikowanych rozwiązań technicznych oraz zewnętrznych gwintów niekompatybilnych z niczym. Z czasem okazało się, że Ukrainy szybko się wyeksploatywują  a rodzaj oraz mnogość awarii zaskakuje nawet najlepszych mechaników sprzętowych. Jeśli mówimy o sprzęcie radzieckim, to warto wspomnieć o masce „spawacz stachanowiec”, w której łatwo było zamontować szkła optyczne (maska jest opisywana na innych stronach) oraz o płetwach Akwanautach, które były „mercedesem” w śród przaśnych płetw dostępnych na rynku.