Giewartów, 19 grudnia 2015.

Żeby ryba mogła wypłynąć trzeba najpierw wykupić ją z rąk oprawców. Zawsze robiliśmy to w drodze na Powidz w miejscowość Słupca. Tym razem zdziwiliśmy się niepomiernie, gdyż w całym mieście nie znaleźliśmy punktu sprzedaży żywych ryb. Z jednej strony satysfakcja, bo może to oznaczać, że nasz protest przeciwko nieludzkiemu traktowaniu karpi odnosi pozytywny skutek. Z drugiej strony jednak fajnie jest kogoś uwolnić. Już myśleliśmy, że skończy się na topieniu samej choinki gdy w tuż przed Powidzem natknęliśmy się na karcer rybny. Warunki w jakich trzymane były ryby wyglądały na znośne. Nie był to horror małych plastikowych beczek ale całkiem spory basen z bieżącą wodą. Karpi było sporo ale nie dusiły się. Dwa jesiotry i sum wyraźnie nie pasowały do reszty towarzystw wiec postanowiliśmy je zabrać. Chwile po tym byliśmy na miejscu, czyli przy obozowym pomoście. Nasze ryby wypuściliśmy pod choinką, którą ustawiliśmy na platformie na 12m. Nigdy nie widzieliśmy tak szczęśliwych zwierząt. Reszta nurkowania przebiegła w miłej i kulturalnej atmosferze. Odwiedziliśmy znane kąty no i oczywiście Wandę. Wanda była na miejscu w stanie nienaruszonym. My w komplecie kończyliśmy nurkowanie w wyśmienitych humorach. Pogoda była prawie wiosenna, temperatura wody prawie letnia a widoczność prawie doskonała.

Zdjęcia: Piotr Kowalski.