Obóz, j. Seksty, lipiec 1977:

Obóz nad jeziorem Seksty był naszym drugim obozem ale pierwszym samodzielnie zorganizowanym. Rozbici byliśmy na terenie Siedleckiego zgrupowania obozów ZHP, lecz nie należeliśmy do niego, korzystaliśmy natomiast ze stołówki zgrupowania. Nie mieliśmy jeszcze swoich dużych namiotów, dysponowaliśmy jedynie dwuosobowymi „Motylami” w tęczowych kolorach. Mieliśmy plac apelowy z masztem flagowym, gdzie po raz pierwszy wciągnęliśmy klubowy proporczyk ( zdj.1). Najwięcej na tym obozie było zapału i chęci do działania najmniej sprzętu nurkowego a już prawie wcale powietrza. Mieliśmy własnych parę zestawów Mors i dwa pożyczone z ORMO nowiuteńkie Kajmany. Kajmany jednak musieliśmy w ekspresowym tempie odesłać do Warszawy przed końcem obozu bo się komuś w ORMO odwidziało. Powietrze było ściśle reglamentowane, przetaczarka pozwalała precyzyjnie dawkować czynnik oddechowy na zajęcia. Nie funkcjonowało pojęcie rezerwa. W Piszu w straży pożarnej wynaleźliśmy nowa Gerę, która nie była używana gdyż chyba strażacy nie wiedzieli do czego służy. Uruchomiliśmy strażakom tą sprężarkę dzięki czemu parokrotnie udało nam się nabić butle. Trzeba było nauczyć się oszczędnie oddychać, lekcje oddychania zaliczyć trzeba było pod pomostem na głębokości 1m. Ćwiczący leżał z aparatem przy pomoście a prowadzący siedząc na pomoście za pomocą wiosła uciskał delikwentowi klatkę piersiową dając znak do wzięcia oddechu. Większość zajęć prowadzona była z jednostki pływającej. Jednostką był kecz gaflowy przerobiony z szalupy należał do 165 WDH i nazywał się Mamertyn. Ten jacht dość często pożyczaliśmy później na obozy i wyprawy nurkowe z racji tego, że jego kapitanem był brodaty członek naszego klubu zwany Firewaterem. Po raz pierwszy na obozie mieliśmy obozowego lekarza który wprawdzie nie nurkował ale świetnie znał się na oprawianiu węgorzy których pomiędzy wyspami Czarcią i Pajęcza było pod dostatkiem (zdj. 2) Jedną z rzeczy ważnych na tym obozie było poznanie w zgrupowaniu Siedleckim dwóch fantastycznych sióstr, które później na parę lat związały się z klubem. Nazywały się tak, że siłą rzeczy nie mogły nie być w klubie.