Obóz, jez. Powidzkie, 1994

Po raz drugi rozbiliśmy obóz w Giewartowie nad jeziorem Powidzkim. Miejsce było już nam znane, więc wcześniej wszystko sobie rozplanowaliśmy, tak żeby nie było zaskoczeń a program szkolenia można było sprawnie realizować. Świeżo mieliśmy w pamięci śmierć naszego kolegi rok wcześniej, dlatego nie mogliśmy czuć pełnej radości z obozu, który przecież jest największym wydarzeniem i podsumowaniem rocznego sezonu szkoleniowego. Zmieniliśmy program szkolenia wprowadzając jeszcze więcej elementów ratownictwa i samo-ratownictwa. Wykonaliśmy kawał szkoleniowej roboty utrwalając w uczestnikach przekonanie, że bezpieczeństwo jest priorytetem w działalności klubu.

Trzeba przyznać, że mieliśmy też znowu super zgrany zespół kursu na pierwszą gwiazdkę. Witek, który później został instruktorem CMAS i Ania, która do dziś sprawuje opiekę medyczną w klubie,  pierwsze podwodne kroki stawiali właśnie na tym obozie.

Na zdjęciach przedstawionych jest parę scen obozowych. Widać, że pogoda była zmienną i czasami lało. Tradycyjnie (jak się później okazało) była potężna burza. Widoczny jest nowy ponton typu Marines, którego dostaliśmy ze Stomilu po jakiejś wystawie.  Pokazana jest też rozentuzjazmowana grupa kobiet niosąca Prezesa do jeziora z niecnym zamiarem utopienia go oraz udaremniona przez mniej radosną część obozowiczów, próba utopienia tegoż Prezesa. Jest też Koziołek, który tradycyjnie traktował obóz jako czas golenia głowy (swojej).