Pierwszy raz w Chorwacji

W Maju 1995 pojechaliśmy do miejscowości Rovinj na półwyspie Istria. W Chorwacji trwała jeszcze wojna, ale front przesunął się w stronę Serbskiej Krainy. Na wybrzeżu było w miarę spokojnie i można było wjechać od strony Triestu. Wyjazd udało się zorganizować, bo zaprzyjaźniony z nami Harcerski Klub Podwodny z Wałbrzycha miał znajomych płetwonurków w Czechach a ci z kolei znajomych nurków w Rovinj. Czesi wówczas bez problemów przejeżdżali przez Chorwacką granicę, więc pojechaliśmy do Czech, przesiedliśmy się do busa z czeska rejestracją i wjechaliśmy do Chorwacji.

W kraju było biednie i pusto, ale dla nas ważne było nurkowanie i w tym temacie Chorwatom nic nie można było zarzucić. Baza działała a statek do pływania po morzu był przystosowany do prowadzenia nurkowań. Naszym głównym celem był oczywiście wrak Barona Gautscho.  Najpiękniejszy wrak na Adriatyku nazywany Titanikiem Adriatyku. Wrak ma 85 metrów długości i 12 szerokości, spoczywa na stępce na głębokości 40 m. Nie zawiedliśmy się, nurkowania na baronie robiły wrażenie. Na mnie osobiście dodatkowo wrażenie zrobiło nurkowanie po raz pierwszy w życiu z własnym komputerem, szczególnie fakt, że nie doczytałem do końca instrukcji obsługi.

W Rovinj pierwszy raz spotkałem się z wandalizmem nurkowym. Na naszym statku była grupa Włochów, która z każdego nurkowania wyciągała na pokład jakieś elementy wraku: kawałki relingów, fragmenty schodów, jakieś rury, chyba wszystko co dało się urwać albo odkręcić. Obsługa łodzi nie reagowała. Było dla mnie zupełnie niezrozumiałe jaki jest cel takiej dewastacji wraku. Teraz mój stosunek do wandalizmu płetwonurków jest jednoznaczny. Przez lata naoglądałem się efektów działalności „płetwonurków zbieraczy” i „ kolekcjonerów”, niestety również w Polsce. Groźny w zatoce Gdańskiej, koparki albo BMW na Zakrzówku to przykłady działalności naszych rodzimych wandali. Dziś reaguję zdecydowanie i natychmiast widząc niszczenie raf czy podwodnych endemitów. Wtedy jednak tylko siedziałem osłupiały. Na koniec wszystkie wydobyte przedmioty zostały wyrzucone do morza na polecenie kapitana, gdy na horyzoncie pojawiła się łódź patrolowa. Czyli jednak kapitan wiedział, że źle robi a jednak się nie sprzeciwiał dewastacji.