Wadi Lahami, 29 grudnia – 5 stycznia 2013.

Pierwsze nurkowania w nowym roku, w nowym miejscu. W przeciwieństwie do poprzednich noworocznych wyjazdów wybraliśmy się jeszcze bardziej na południe Egiptu. Baza nurkowa w Wadi Lahami położona jest osiemdziesiąt kilometrów od granicy z Sudanem. Miejsce urodziwe i w miarę bezludne położone prawie przy samej zatoce z rezerwatem mangrowców. Szał budowania ośrodków „resortów” jeszcze się tu na całego nie zaczął, chociaż jeden już powstał w zatoce obok. Miejsce na nurkowanie okazało się świetne. Nurkowaliśmy trzy razy dziennie z dużych zodiaków które wywoziły nas daleko w morze na słynne rafy Fury Shoals oraz na nieco bliższe. Wszystkie nurkowania były z pontonów. Widoczność znakomita, rafy niezwykle bogate w koral twardy tworzą potężne i fantastyczne konfiguracje. Mało dużych ryb chociaż jeden rekin białopłetwy się trafił. Jest parę wraków mocno obrośniętych koralem.Sama baza prowadzona jest przez Australijczyka na zupełnie nie egipskim poziomie co po poprzednich wizytach u Amada w Marsa Alam jest miłym zaskoczeniem. Jedzenie bardzo dobre trzy razy dziennie, spanie wygodne w namiotach, sanitariaty super, zawsze bieżąca woda i prąd bez wyłączeń. Co jeszcze? na pewno nie da się przenurkować wszystkich miejsc w czasie jednego pobytu. No i jeszcze koszty: Za wszystko, jedzenie spanie, dwadzieścia nurkowań i sylwestrowe przyjęcie zapłaciliśmy niecałe 500euro i to wszystko. ps. za nitroxs 2euro za butlę nie pozwalają na nurka dłuższego niż godzinę.

zdjęcia: Piotr Kowalski.