Zatoka Gdańska, sierpień 1990:

Przez wiele lat my członkowie klubu Wanda pracowaliśmy jako wolontariusze w Muzeum Morskim w Gdańsku. Pomagaliśmy w pracach podwodnych tydzień, dwa albo trochę więcej w ciągu roku, przeważnie w wakacje i na jesieni. Pracowaliśmy  na różnych wrakach w Zatoce Gdańskiej miedzy innymi na: Solenie, Miedziowcu oraz W27. Badania prowadzone były początkowo ze statku Wodnik a później  Kaszubski Brzeg pracami kierował Lech Nowicz.

Był rok 1990 sierpień. W muzeum  zmiany, Lech Nowicz rozpoczął badania w Zatoce Puckiej, pracami na Kaszubskim Brzegu zaczyna kierować Iwona Pomian.

To miał być standardowy tydzień, w poniedziałek rano na statku gotowa do wypłynięcia cała obsada nurkowa. Oprócz stałej załogi, chyba sześciu z naszego klubu i kilku płetwonurków z innych klubów z Warszawy.

 Nagle zamieszanie, Iwona nie płynie, statek nie wychodzi w morze, konsternacja. Po długim czasie nerwowego oczekiwania pojawia się Lech Nowicz ma objąć patronat nad tym wyjazdem, stroną archeologiczna będzie się zajmował  Waldek Ossowski. Płyniemy. Pogoda sprzyja zatoka lekko faluje ale nie tak żeby przeszkadzać w pracach.

Szybko kotwiczymy nad wrakiem na jego domniemaną częścią rufową, która została niedawno odkryta. W 27 spoczywa na głębokości 26 m i jego elementy rozrzucone są na dość dużej przestrzeni. Wizualnie największą atrakcja jest stępka która jak gigantyczny szkielet majestatycznie spoczywa na dnie. Tu należy dodać że właściwości wód zatoki Gdańskiej są takie, że raz wrak leży jak na dłoni a za chwile jest zasypany piaskiem. Dziś odkopaliśmy spory fragment a jutro prace powtarzać trzeba od początku bo w nocy wzmógł się prąd i zasypało.

Tak wiec stanęliśmy nad rufą i zaczęliśmy przygotowania. Zaplanowane jest kopanie, dla nas oznacza to żmudne i monotonne zmaganie się z  eżektorem. Miejsce w którym mieliśmy kopać było rumowiskiem różnych elementów drewnianych które wyłaniały się z piaszczystego dna. Rysunki i pomiary tego co było widoczne wykonał Waldek  teraz należało podjąć decyzje co dalej czy odsłaniamy szeroko to co jest na wierzchu czy zdejmujemy warstwę i kopiemy głębiej. Decyzje powzięli archeolodzy kopiemy głębiej.

Praca przy ssaku jest mozolna, trzymasz go na łokciach przesuwasz całym ciałem, dłońmi starasz się odsunąć od wlotu większe kawałki drewna żeby ich nie wessało i nie zatkało przewodu. Cały czas trzeba uważać żeby nie odpuścić nie pozwolić eżektorowi iść za głęboko bo w tedy koniec, sam się zakopuje i całe długie minuty trzeba go przywracać do życia. Urobek dzięki powietrzu wtłaczanym u nasady eżektora transportowany jest wraz z woda długa rurą. Na końcu rury jest sito gdzie wszystko co zostało zassane można sobie obejrzeć i posegregować.

Roboty ruszyły. Kopiemy w parach jeden operuje ssawką drugi przeszukuje okolice, potem zmiana. Paru kolegom pierwszy raz pracujących z ssącą rurą udaje się ją zakopać, czasami dość głęboko. W tedy przerwa, trzeba kombinować jak odblokować przewód. Trochę ciszy, można się rozejrzeć po okolicy, popłynąć obejrzeć stępkę, a potem znowu do pracy.  

Trzeciego dnia na pokładzie poruszenie, ożywione rozmowy i entuzjastyczne okrzyki, wszyscy gromadzą się przy sicie eżektora. Rura wypluwa monety. Sensacja jest jeszcze większa w śród monet są złote luidory.

Nie ma wątpliwości kopiemy w dobrym miejscu. Na statku zapanowuje podniecenie cos jak gorączka złota, praca pod woda nabiera innego wymiaru. Postanawiamy nie robić przerw w kopaniu. Pracujemy dzień i noc. Przy eżektorze wymieniamy się taśmowo. Zejście, przejecie ssawk, i kilkadziesiąt minut kopania, oddanie ssawki zmianie, przepłyniecie pod stępkę statku dla odbycia dekompresji, wyjście i na koniec kolejki. Teraz morze zaczyna oddawać skarby lawinowo. Ozdoby, przyrządy nawigacyjne, naczynia, sztućce. Materiał archeologiczny na miesiące opracowań. Niestety tydzień się kończy musimy wracać do Gdańska, z ciężkim sercem podnosimy kotwice i odpływamy, emocje powoli opadają dopiero teraz czujemy jak jesteśmy zmęczeni. Można się położyć i przespać, wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Opis zdjęć:

  1. Widok na Żuraw i odbudowywaną Gdańską starówkę z nadbrzeża gdzie cumował Kaszubski Brzeg.
  2. Wschód słońca nad zatoką
  3. Na dnie stał kosz transportowy do którego zbierało się większe przedmioty potem winda podnosiła go na pokład.
  4.  
  5. Urobek z eżektora wypływał na sito. Tu wyłapywane były drobne przedmioty.
  6. Największe emocje budziły pojawiające się na sicie monety. Mały Fragles nie potrafi ukryć wzruszenia na ich widok
  7. Luidor – Louis d’or, złota moneta Francuzka Moneta wzorowana na hiszpańskich pistolach, bita od 1640 (Ludwik XIII) do 1791 roku. Miała masę od 6,84 do 7,28 g złota. Na awersie monety umieszczano głowy lub popiersia panujących królów francuskich. Ostatnie luidory, wybite w 1791 roku, nosiły nazwę ludwik konstytucyjny – były one używane także w Niemczech. Zestawienie jednostek monetarnych: 1 liwr = 20 sou 1 talar = 3 liwry 1 ludwik = 8 talarów
  8. Różne znalezione monety w większości Gdańskie szóstak, i orty bądź złotówki.
  9. Świeżo wydobyte przedmioty zwraca uwagę piękny obuch młotka stolarskiego.
  10. Koziołek z znalezionym przez siebie oktantem. Jednym z najcenniejszych znalezisk na tym wraku.
  11. Lech Nowicz demonstruje fragment zdobienia meblowego.
  12. Prezes z wymowną miną prezentuje wydobyte srebrne naczyniem i łyżkę. Mina to ilustracja do historii znalezienia tych przedmiotów. która to opowieść nie może niestety na tych lamach być prezentowana.
  13. Piękne mosiężne okucie i moneta srebrna z 1781 roku
  14. Świetnie zachowany ściągacz talarepowy.
  15. Prezes jako jedynym instruktorem na statku, odpowiedzialny był za organizacje nurkowań. Tu zdaje raport Lechowi z przebiegu prac.
  16. Fragment zdobienia drewnianego przedstawiającego żurawia.
  17. Fraglesi dyskutują. Rozmowa najprawdopodobniej dotyczyła zagadnień związanych z wyrównywaniem ciśnienia.
  18. Co jakiś czas do portu pływał ponton w celu uzupełnienia zapasów paliwa i żywności. Na zdjęciu ekipa zaopatrzeniowa wraca z lądu.
  19. Wieczór. Prezes z walkmenem relaksuje się na pokładzie.